Skip to main content

Orgazm na smutki, seks na nudę, czyli o tym, jak współczesność pcha nas w szpony seksoholizmu

Niemal wszyscy ludzie na świecie się masturbują lub uprawiają seks. To naturalne. Ale część z nich się uzależni. A będą to nie ci, którzy prowadzą rozwiązły tryb życia, ale ci, którzy seksem przykrywają trudne emocje– o wstydzie i lęku przed bliskością, współczesnej presji wyuzdanego seksu, modzie na rozwiązłość i jej konsekwencjach rozmawiamy z drem Sławomirem Jakimą, seksuologiem i psychoterapeutą.

Ewa Bukowiecka-Janik: W filmie „Nimfomanka” Larsa von Triera główna bohaterka odkrywa spełnienie w aktach seksualnych i wielości kochanków. Jednak z czasem jeden raz dziennie nie wystarcza. Tak jak alkoholikowi nie wystarcza kilka kieliszków – potrzebna jest cała butelka – tak jej potrzebni są kolejni kochankowie i dziesięć orgazmów dziennie. Czy tak wygląda wchodzenie w seksoholizm?

Dr Sławomir Jakima: Mówiąc o uzależnieniu od seksu, czyli szeroko pojętym seksoholizmie, mówimy o uzależnieniu od różnych czynności związanych z seksem. Wcale nie musi być tak, że seksoholik będzie miał wielu partnerów seksualnych. Może ich w ogóle nie mieć, a być uzależnionym od masturbacji i pornografii. Ten rodzaj seksoholizmu zdarza się najczęściej. Istotą uzależnienia jest utrata kontroli nad czynnościami seksualnymi i objawy odstawienia, kiedy tych czynności brakuje.

E.B.-J.: Czyli uzależnienie nie musi zaczynać się od rozwiązłości?

S.J.: Nie musi. Niemal wszyscy ludzie na świecie się masturbują lub uprawiają seks. To naturalne. Ale część z nich się uzależni. A będą to nie ci, którzy prowadzą rozwiązły tryb życia, ale ci, którzy seksem przykrywają trudne emocje.

E.B.-J.: Można zatem powiedzieć, że współczesny model życia młodych ludzi, który często cechuje się zmienianiem partnerów seksualnych,bez oglądania się na jakiekolwiek więzi emocjonalne,jest normalny, zdrowy i bezpieczny?

S.J.: Nie do końca. Traktowanie innych osób wyłącznie jak obiekty seksualne, bez nawiązywania relacji, może powodować zanik umiejętności zbudowania głębszej więzi z kimkolwiek. Jednak samo postępowanie w ten sposób nie każdego doprowadzi do uzależnienia. Tak jak w przypadku uzależnienia od alkoholu – na dziesięć osób pijących ryzykownie, uzależnią się dwie.

E.B.-J.: Jakie zatem warunki musi spełnić „kandydat do uzależnienia”, żeby nałóg się rozwinął?

S.J.: Istotą uzależnienia od seksu nie jest seks, lecz emocje i potrzeby, które za nim stoją. Trzeba zadać sobie pytanie „co mi to daje?”.Jeśli odpowiedź brzmi np. „zmniejszam w ten sposób napięcie emocjonalne”lub „w ten sposób radzę sobie z trudnymi emocjami”to znaczy, że ryzyko uzależnienia jest duże. A wiadomo, że nie ma nic prostszego na kłopoty,niż setka wódki, lub orgazm. Problem w tym, że seksoholicy nie potrafią szczerze odpowiedzieć na to pytanie, nie potrafią dostrzec, że seks lub masturbacja tak naprawdę nie służą przyjemności. Seks służy uzależnionemu do regulowania uczuć-to jest jego narzędzie do radzenia sobie z emocjami, czego sam sobie nie uświadamia. Dlatego pierwszym etapem leczenia jest pokazanie choremu prawdziwej roli ich postępowania.

E.B.-J.: Jakie emocje najczęściej przykrywają seksoholicy?

S.J.: To lęk przed bliskością, bardzo niskie poczucie własnej wartości. Tych emocji może być bardzo wiele. Seksoholicy tworzą iluzję wokół swojego postępowania i swoich potrzeb. Udają, że nic złego się nie dzieje. A wtóruje im w tym dzisiejszy medialny przekaz przesiąknięty seksem i społeczne przekonanie, że nie ma udanego życia bez udanego seksu.

E.B.-J.: I dodajmy, że „udany seks”we współczesnym rozumieniu to seks długi i wyuzdany…

S.J.: Niestety – kiedyś szukało się pornografii, teraz pornografia znajduje nas. Niebezpieczeństwo w oglądaniu pornografii polega na tym, że początkowo sięga się po treści „klasyczne”, czyli filmy przedstawiające podstawowe czynności erotyczne. Jednak z biegiem czasu treści te się nudzą, a widz jest ciekawy nowych doznań. Wówczas sięga po „mocniejsze”filmy, bo te „klasyczne”okazują się za mało podniecające. Dalszą konsekwencją takiej sytuacji jest próba zrealizowania scenariusza filmowego w rzeczywistości. Bez tego scenariusza nie ma podniecenia ani satysfakcji. Jeśli uda się to osiagnąć, nie jest to seks z człowiekiem, lecz seks z własnymi fantazjami. Jednak rzeczywistość często okazuje się nieprzystająca do wybujałych wizji erotycznych. I co wtedy? Jedyne co pozostaje to wycofać się z relacji i wrócić przed ekran komputera czy telewizora… Tak rozwija się uzależnienie od pornografii.

E.B.-J.: Co oprócz przekazu medialnego może wpływać na rozwój uzależnienia od seksu?

S.J.: Podłożem uzależnienia od seksu może być zbyt wczesny kontakt z pornografią. Seksualizacja dzieci jest bardzo niebezpieczna i nie ma nic wspólnego z edukacją seksualną, o której teraz tak głośno. Jeśli człowiek jest zbyt młody, by rozumieć emocje, które u zdrowych ludzi towarzyszą czynnościom seksualnym, czyli od podniecenia przez bliskość aż do uczucia miłości, jego kontakt z pornografią może zaowocować skłonnością do uzależnienia i wypaczonym podejściem do tych dziedzin życia. W uzależnienie od seksu można wpaść również w okolicznościach manipulowania seksem w relacji. Do takiej manipulacji można zaliczyć sytuację, w której utrzymujemy przy sobie partnera lub partnerkę dzięki udanemu pożyciu. Seks w realcji może być też kartą przetargową. Co więcej, wiele osób uzależnionych od seksu jest też uzależniona od substancji, np. alkoholu. Zdarza się, że w okresie abstynencji alkoholicy radzą sobie z emocjami właśnie za pomocą seksu, całkowicie nie zauważając, że ich choroba rozwija się krzyżowo. Mechanizmy uzależnień i behawioralnych i chemicznych są takie same, dlatego bardzo łatwo jest zastąpić jeden rodzaj kompulsywnych zachowań innym.

E.B.-J.: Czy można powiedzieć, że seksoholizm zaczyna się wtedy, kiedy seks przestaje być przyjemnością, a zaczyna być wewnętrznym przymusem?

S.J.: Rzeczywiście,przyjemność i satysfakcja z pojedynczego aktu seksualnego wraz z rozwojem choroby są coraz mniejsze. Jednak uzależnienie definiujemy jako utratę kontroli oraz jako sytuację, w której chory kontynuuje destrukcyjne działania mimo ewidentnych odczuwalnych szkód, jakie z tych działań wynikają.

E.B.-J.: Mówimy już o przegranej sytuacji, o objawach, które oznaczają jedno – jesteś uzależniony. A czy można dostrzec jakieś symptomy uzależnienia wcześniej?

S.J.: Seksoholicy nie dostrzegają swojego problemu, ponieważ ich nałóg początkowo nie przeszkadza im w życiu. Przede wszystkim nie jest widoczny jak uzależnienie od narkotyków czy alkoholu. Co więcej, można realizować swój nałóg wszędzie – także w pracy – bez konsekwencji,dopóki nie damy się przyłapać. Seksoholizm jest niezauważalny dla chorego dopóki jego relacje z partnerem lub partnerką nie zaczną się psuć. Objawem pogorszenia się więzi może być, paradoksalnie, utrata ochoty na seks z partnerką. Ponadto, sygnałem alarmowym jest dla uzależnionych ogromna utrata czasu czy sięganie po treści, o których dotąd się nie myślało, np. filmy pornograficzne z udziałem dzieci. Wiele osób „wchodzi”w to przez ciekawość, a później nie jest w stanie się wycofać. Symptomem uzależnienia jest obsesja – wszystkie myśli osoby uzależnionej od seksu kręcą się wokół zaspokojenia swoich potrzeb. A co za tym idzie, seksualizowanie każdej życiowej sytuacji, każdego kontaktu z płcią przeciwną, jeśli mówimy o heterykach.

E.B.-J.: Seksoholicy odczuwają podniecenie?

S.J.: Oczywiście. Inaczej nie mieliby możliwości zrealizowania swoich potrzeb poprzez seks. Ale to nie podniecenie jest w motywacji seksoholika najważniejsze. Kluczowy jest jakiś emocjonalny brak, luka, której nie da się inaczej zapełnić. Po odbyciu aktu osoba uzależniona odczuwa ulgę. Ma chwilowe poczucie satysfakcji, poprawia jej się nastrój, „skaczą”endorfiny. Jednak jest to efekt krótkotrwały, bo zaspokojeniem popędu seksualnego nie uzupełnimy braków emocjonalnych. To tak jakbyśmy chcieli głód zaspokoić wypaleniem papierosa – efekt jest, bo chwilowo jeść się nie chce, ale głód wraca. I to większy, bo nie tędy droga. Żeby głód minął,trzeba coś zjeść. I analogicznie – żeby uzupełnić braki emocjonalne,trzeba je rozpoznać i zrobić coś w ich kierunku. Jeśli problemem jest, przykładowo, lęk przed bliskością, trzeba spróbować go przełamać, a nie zagłuszać przygodnym seksem.

E.B.-J.: Co zatem czuje seksoholik? Stereotyp seksoholika to osoba, która zdradza z zimną krwią…

S.J.: Nie jest tak, że seksoholik nie czuje. Wręcz przeciwinie. Czuje wstyd i winę. Na szczęście, bo są to dwa uczucia, nad którymi pracuje się w trakcie terapii i które zbliżają chorego do wyleczenia. Seksoholik funkcjonuje w cyklu, którego początek leży w akcie zaspokojenia. Po nim pojawia się wstyd lub poczucie winy. Jeśli jest to wstyd, tooznacza to, że uzależniony ma niskie poczucie własnej wartości. Jeśli jest to poczucie winy, to znaczy, że chory krytycznie ocenia swoje zachowanie. To różnica istotna w poszukiwaniu luk emocjonalnych, które wymagają wypełnienia. Po kilku dniach uzależniony bagatelizuje swój czyn lub zapomina o towarzyszącymmu poczuciuwstydu. Zdarza się, że uzależniony wchodzi w okres „uśpienia”i powstrzymuje się od nałogowych czynności nawet kilka miesięcy. Wówczas trwa emocjonalna rewitalizacja – jego pewność, że nie jest uzależniony rośnie,wraz z poczuciem pewności siebie i samooceną. Ale na uzależnionego czyhają tzw. czynniki wywoławcze, czyli konkretne emocje lub sytuacje, które prowokują do nałogowych zachowań. Naszym zadaniem wtrakcieterapii jest znalezienie tych czynników, by w przyszłości ich unikać lub nauczyć się sobie z nimi radzić. Niestety, pacjenci często podświadomie sami prowokują takie sytuacje,po to, by móc znów zrealizować się w nałogu. Terapia seksoholizmu jest w ogóle trudniejsza niż terapia uzależnień od środków chemicznych.

E.B.-J.: Dlaczego?

S.J.: Ponieważ dotyczy ona najbardziej intymnej strefy ludzkiego życia. Można wybaczyć mężowi, że przepił pieniądze odłożone na rodzinne wakacje? Na pewno łatwiej,niż wybaczyć, że spał z moją najlepszą przyjaciółką… Elementem terapii jest uświadomienie choremu, że – jeśli jest w związku – jego choroba i jego seksualność to nie jest wyłącznie jego sprawa.

E.B.-J.: Czyli kontakty z innymi osobami wynikające z uzależnienia od seksu to według Pana zdrada? Czy po prostu utrata kontroli nad swoim zachowaniem, uleganie chorobie?

S.J.: W moim odczuciu zdrada to zdrada, bez względu na okoliczności. Inaczej takiego zachowania nazwać się nie da. Bo jak określimy sytuację, w której żonaty seksoholik miał wiele kobiet? Motywacja do zdrady jest inna niż w przypadku osób zdrowych i nad nią warto się pochylić. Jednak trzeba zrozumieć też uczucia drugiej strony. Partnerki seksoholików, które dowiadują się o tym, co robili ich mężowie,często odczuwają do nich obrzydzenie. Nie wspominając o poczuciu upokorzenia, utracie zaufania i lęku. To nie znaczy jednak, że ułożenie relacji od nowa jest niemożliwe. Jest to praca żmudna i wymagająca budowania związku na nowych fundamentach, ale efekty mogą być naprawdę zdumiewające.

E.B.-J.: Czyli scenariusz filmu „Don Jon”jest możliwy? Jego bohater to młody, uzależniony od pornografii facet, który zakochuje się w starszej od siebie kobiecie. Ona dostrzega w nim nie mięśnie i fajny samochód, lecz to, co ma do powiedzenia. Mają fajny seks, a uzależnienie od pornografii znika.

S.J.: Tak. Najwidoczniej bohater tego filmu dostał docenienie, którego mu brakowało i przestał bać się bliskości. Bo seksualność to bliskość i poczucie bezpieczeństwa. Przyjemność jest na drugim planie. Choć niektórym może się wydawać, że nie są wrażliwi na emocje drugiej osoby oraz że im samym nie zależy na więzi emocjonalnej, to natury się nie oszuka. Na pierwszym miejscu zawsze jest realcja.

E.B.-J.: Mając w perspektywnie współczesną modę na rozwiązłość, dobrze to słyszeć. Dziękuję za rozmowę.

Dr Sławomir Jakima – lekarz specjalista psychiatra seksuolog, psychoterapeuta, redaktor naczelny “Seksuologii polskiej”. Prowadzi od wielu lat terapię uzależnienia od czynności seksualnych.

Rozmawiała Ewa Bukowiecka-Janik
Współpraca Dorota Bąk