Skip to main content

Koronawirus a ryzyko uzależnienia od czynności

Epidemia zamknęła nas w domach na kilka miesięcy. Życie w jeszcze większym stopniu przeniosło się do sieci, zwłaszcza kontakty z innymi czy zakupy. Czy to niebezpieczne z punktu widzenia ryzyka rozwoju uzależnienia od czynności? Czy przez Covid-19 częściej kupujemy, uprawiamy hazard lub oglądamy treści pornograficzne? I jak w ogóle koronawirus wpływa na nasze zdrowie psychiczne? O tym mówi psycholog, dr. Łukasz Prysiński.

Redakcja: Jak koronawirus wpłynął na psychospołeczne życie Polaków?

Dr Łukasz Prysiński: Bardzo różnie. Niektórzy żyją w lęku ze względu na uwarunkowania osobowościowe. Chodzi o to, że czasem ludzie w sytuacjach nietypowych reagują tak, że się boją, niezależnie od tego, czego dotyczy sprawa. Musimy pamiętać, że wiele jest sytuacji, których nie odbieramy jednoznacznie jako pozytywne lub negatywne. Większość tego, co doświadczamy, jest subiektywne, stąd ocena, czy coś jest dla nas dobre, czy złe może inną osobę wprawić w osłupienie. Na przykład awans. Dla jednego wielkie wyzwanie i radość, dla innego koszmar. Niemniej jednak niektórzy ludzie, ze względu na konstrukcję osobowości, reagują lękiem na wszystko, co nietypowe, nowe, niepowtarzalne.

Inni ludzie z kolei żyją w lęku w związku z Covidem, ponieważ frustrują się tym, że nie mogą sobie wyrobić opinii, na ile ten wirus jest niebezpieczny. Wynika to z tego, że publikacje dostępne powszechnie na temat szkodliwości, epidemiologii, zagrożenia, wreszcie prawdziwości całej epidemii, są sprzeczne. Zarówno tekst pisany, jak i wypowiedzi ekspertów, nie mają żadnej spójności, więc ludzie, którzy podchodzą do epidemii kierując się rozumem i chęcią poznania, najczęściej „głupieją”, a to zwiększa poczucie lęku i niepewności.

Niektórzy z nas obawiają się konsekwencji ekonomicznych, bezrobocia, utraty dorobku życia, bankructwa swojej firmy czy też niepowodzenia poczynionych inwestycji.

Są jednak ludzie, którzy cieszą się z epidemii, ponieważ widzą w niej możliwość zarobienia, co też ma podłoże ekonomiczne. Osoby grające na giełdzie mają dużą szansę wykorzystania dekoniunktury (inni stracą), niektórzy cieszą się, bo przejmą bankrutujące firmy za bezcen.

Na koniec wreszcie, chciałbym wspomnieć o ludziach, którzy cieszą się z koronawirusa, bo są aspołeczni i izolacja zwyczajnie jest im miła i czują się w niej o wiele lepiej niż wśród ludzi.

Epidemia zamknęła nas w domach na kilka miesięcy. Życie w jeszcze większym stopniu przeniosło się do sieci, zwłaszcza kontakty z innymi, zakupy. Czy to niebezpieczne z punktu widzenia ryzyka rozwoju uzależnienia od czynności?

Owszem, jednak to niebezpieczeństwo dotyczy w największym stopniu tych, którzy wpadają w sidła uzależnienia. Osoby pochłonięte nałogiem, pozostające w zaawansowanych stadiach uzależnienia, nie traktują tego „dodatkowego” czasu, kiedy epidemia zamknęła nas w domu, jak jakiś bezcenny podarunek losu. Jest tak dlatego, że człowiek uzależniony najpierw dba o uzależnienie, dopiero potem o siebie, bliskich i innych ludzi. Zakupoholik najpierw wyda pieniądze na zakupy kompulsywne, a dopiero potem kupi coś do lodówki. Podobnie jest z czasem. Seksoholiczka najpierw zużyje czas na oglądanie filmów erotycznych, a dopiero potem zabierze się do pracy albo porozmawia z mężem.

Uzależniony musi sobie zapewnić możliwość uprawiania nałogu, reszta jest mniej ważna. Zatem izolacja niewiele tu zmienia, ewentualnie wydłuża czas lub zwiększa dawkę.

Inaczej rzecz się ma z ludźmi, którzy uzależnieni nie są, ale mają ku temu skłonności lub zaczynają się wciągać. W takim wypadku epidemia i izolacja sprzyja zanurzaniu się w uzależnienie.

Epidemia to niewątpliwie stresujący okres. Psychoterapeuci twierdzą, że wiele osób, zwłaszcza tych z różnymi deficytami, chcąc radzić sobie z tą niecodzienną sytuacją, sięgnęło po używki – alkohol i narkotyki. Jak Pan ocenia, czy ludzie zaczęli także „uciekać” od problemów w hazard online, zakupy przez Internet czy pornografię online?

Prawie na pewno tak, choć nie spotkałem twardych statystyk, które by to potwierdziły. Musimy jednak rozdzielić dwa zjawiska – używanie (nawet, jeśli to jest ucieczka od czegoś) oraz uzależnienie. Z wymienionych w pytaniu aktywności (hazard, zakupy i pornografia), jedynie hazard należy a priori uznać za coś złego i związanego z uzależnieniem, choć też nie do końca, bo człowiek, który obstawia zakłady na wynik meczu swojej ulubionej drużyny, robi to od lat i w czasie epidemii robi dwa zakłady więcej – nie jest hazardzistą tylko człowiekiem nieznającym podstaw matematyki. Jednak hazard można uznać za z gruntu zły.

Nie ma jednak niczego złego ani w robieniu zakupów przez Internet, nawet, jeśli w czasie epidemii robimy ich więcej. To nawet dobrze, bo napędzamy zwalniającą gospodarkę. Nie ma też niczego złego w oglądaniu erotyki, choć w czasie epidemii robimy to częściej. W tym miejscu chciałbym poczynić małą dygresję. Zdecydowanie ponad 50 proc. filmów ze scenami seksu to erotyka. Pornografia to – po pierwsze – filmy nielegalne, na przykład z udziałem dzieci, ale tego ludzie zdrowi nie oglądają i – po drugie – specyficzne odmiany seksu i fantazje seksualne (seks grupowy, sado – maso, itp), które są legalne. Zatem w ogóle używanie do całej erotyki słowa pornografia jest nie tylko nieuprawnione, ale wpędza „normalnych” ludzi w poczucie winy, co nie służy samej erotyce, a wywołuje negatywne skutki, w tym także zagrożenie wpadnięcia w sidła uzależnienia (właśnie poprzez chęć przykrycia poczucia winy inną czynnością kompulsywną).

Podsumowując – epidemia sprzyja zwiększeniu opisanych wyżej zachowań (używania), ale nie musi to oznaczać wielkiej ucieczki od problemów ani uzależnienia.

Dla osób, które już borykają się z uzależnieniem od hazardu online, zakupów w sieci czy pornografii okres izolacji społecznej mógł wpłynąć na rozwinięcie się ich uzależnienia. Jak Pan uważa?

Tak, i to nie wymaga komentarza. Człowiek uzależniony przepełniony jest lękiem, a epidemia zwiększa poczucie niepewności i koło się zamyka, szczególnie, że w czasie epidemii więcej siedzimy w izolacji i bliscy, którzy nie mieszkają z osobą uzależnioną, mają mniejsze możliwości kontroli i wsparcia takiego człowieka.

Powyższe uzależnienia częściej dotyczą dorosłych. A co z młodzieżą? Zdalne nauczanie, możliwość kontaktowania się z przyjaciółmi jedynie za pośrednictwem social mediów, zasiedzenie przez ekranami… Jak to mogło wpłynąć / wpłynęło na młodych ludzi?

Nijak. Młodzi ludzie kontaktują się w social mediach przede wszystkim, a w realu tylko to uzupełniają. Młodzi ludzie siedzą przed ekranami przede wszystkim, a pozostałe czynności wykonują jakby dodatkowo. Nasze pokolenie zalęknione jest wizją informatyzacji, cyfryzacji i chipów, które zagrażają naszej wolności, a młodzi tylko na to czekają, żeby nie musieć przemieszczać się z komórką w ręce albo z portfelem z kartą (gotówki już nie używają).

Dużo mówi się o izolacji młodzieży, wycofaniu, lękach i płaczących dzieciach zamkniętych w domach przez wirus. Nie chcę bagatelizować zjawiska, ale przyznam, że tego w ogóle nie widzę, a mam z młodzieżą dużo wspólnego. Dzieciaki chcą chodzić do szkoły, ale jak będzie kwarantanna, to się nie obrażą. Młodzież chce tańczyć i grać w piłkę, ale jak zamkną klub o dziesiątej, to też sobie poradzą. Na pewno młodzi znoszą tę sytuację lepiej niż dorośli.

Czy po okresie izolacji społecznej zauważył Pan, że do Waszej Kliniki zaczęło się zgłaszać więcej osób z problemem uzależnienia lub zaburzeń psychicznych?

Zdecydowanie tak. Uzależnieni, osoby nerwicowe i cierpiące na depresję oraz osoby z osobowością unikającą, bardzo źle znoszą to, co się dzieje. Jednocześnie ja osobiście zauważyłem, że w pierwszych tygodniach pandemii moi pacjenci z zaburzeniami lękowymi zaczęli czuć się o wiele lepiej. Okazało się bowiem, że byli przepracowani i konieczność pozostania w domu, wyspania się, przebywanie z bliskimi i mniejsze obciążenie pracą – uczyniły cuda i ludzie zaczęli zdrowieć.

Niemniej jednak masa ludzi potrzebuje po izolacji pomocy psychiatrycznej i opieki psychologicznej, a nasza klinika jest otwarta i nasi specjaliści chętnie pomogą.

Jakie mogą być długotrwałe skutki obecnej epidemii pod względem zdrowia psychicznego?

Obawiam, się, że negatywne, co oznacza, że skala dolegliwości natury psychicznej zwiększy się. Jednak moim zdaniem jest to spowodowane trendem, jaki się tworzy. Panuje atmosfera strachu, chowania się i zagrożenia – to jest modne. My ludzie, jako istoty społeczne, podążamy za tym, co stadne i modne, absolutnie nie za tym, co logiczne. Nie oznacza to, że jesteśmy głupi, po prostu tak działają mechanizmy psychologiczne, że w społeczeństwie na pierwszym miejscu jest trend, a dopiero potem kalkulacja jednostki, a trend jest jednoznaczny – mamy się czuć zagrożeni i chorzy.

Dziękuję za rozmowę.

Fot. to tekstu: Martin Sanchez, Unsplash.com

 

dr Łukasz PrysińskiDr Łukasz Prysiński – Psycholog w Klinice Psychiatrycznej i Terapii Uzależnień Wolmed w Dubiu k. Bełchatowa