Skip to main content

Rodzina hazardzisty

Barbara Wojewódzka
Rok: 2012
Czasopismo: Świat Problemów Nr: 8/2012

Nie ma chyba rodziny, która w jakimś okresie swojego rozwoju nie doświadczyłaby stanu napięcia wymagającego przystosowania. Rodzina uruchamia wówczas swoje umiejętności, wiedzę i inne zasoby, żeby pokonać trudności. Tak dzieje się również w rodzinach, w których jeden z jej członków jest hazardzistą.

Gdy jeden z członków rodziny nadmiernie angażuje się w granie, następują w niej zmiany. Nie są one na początku dramatyczne – narastają wraz z uzależnieniem.

Z hazardem jest inaczej niż z alkoholem – nie ma zapachu, nie powoduje trudności w chodzeniu, mówieniu. Bliscy czują, że coś jest na rzeczy, ale początkowo nie wiedzą co. Może zwrócić uwagę dziwne zachowanie (pobudzenie albo przygnębienie), brak pieniędzy, bardzo „okrojona” wypłata, ale gracz przekonująco tłumaczy to trudną sytuacją w firmie, więc niepokój mija. Z czasem coraz mniejszy jest jego udział w życiu rodziny: późne powroty z pracy, dodatkowe fuchy, wyjścia z kolegami (żeby się „odstresować”) powodują, że pozostali członkowie rodziny przejmują na siebie coraz więcej obowiązków. Tak jest do czasu, gdy wyda się, że jeden z członków rodziny to hazardzista (to może być mąż, żona, któreś z dzieci), bo np. zadzwoni ktoś, upominając się o zwrot długu.

Fazy rozwoju rodziny z problemem hazardowym

Faza wypieraniaZmiany w rodzinie nie pojawiają się nagle. Nawet jeśli członkowie rodziny wiedzą o hazardzie, to zaprzeczają powadze problemu. U bliskich, podobnie jak u gracza, tworzą się mechanizmy, które zniekształcają rzeczywistość. Przyłapany na uprawianiu hazardu mówi: „nie gram”, „tylko od czasu do czasu, tak jak inni”. Rodzina, gdy zauważy pierwsze niepokojące sygnały, racjonalizuje: „to tylko zabawa”, „to nic poważnego”, „przegrał – to go nauczy, już tego nie zrobi”, „obiecał, że nie będzie grać”. Rodzina nie wie, w jaki sposób rozmawiać o swoim lęku, obawia się, że hazardzista rozzłości się, obrazi i wtedy właśnie może pójść grać albo pić, czy jedno i drugie.Dopóki nie ma konkretnych szkód, takich jak długi, to zarówno graczowi, jak i jego bliskim łatwiej tłumaczyć lub bagatelizować uprawianie hazardu, tym bardziej, że początek uzależnienia nie przypomina jego ostatniej fazy. Mechanizmy te skutecznie są wzmacniane przez powszechne mity na temat hazardu. Jeśli w rodzinie wysoko w hierarchii wartości są pieniądze i dopuszcza się, że można je szybko zdobyć, to łatwiej będzie wierzyć w przekonujące plany hazardzisty dotyczące zdobycia dużej fortuny dzięki opracowanym, stuprocentowym systemom. Zdarza się, że gdy wygra, to obdarowuje bliskich prezentami, czuje się jak hojny bogacz, dla którego pieniądze nie grają roli: dzisiaj są, jutro ich nie ma, ale on ma doskonały na to sposób – po prostu pójdzie, zagra, i znowu wygra.

Faza obciążeniaZaprzeczanie problemom nie zatrzymuje nałogu, przeciwnie, nasila objawy. Hazardzista coraz więcej czasu poświęca na grę, a co za tym idzie więcej pieniędzy przegrywa. Koncentracja na zdobywaniu nowych środków całkowicie go pochłania, nawet jak nie gra, planuje nowe strategie, systemy, zastanawia się, od kogo może pożyczyć pieniądze, żeby oddać komuś innemu. Rozmyślania odcinają go od realnego życia. Zaniedbuje obowiązki domowe, które obciążają pozostałych członków rodziny.

Już wiadomo, że mama, tata czy brat jest hazardzistą i zaczyna się poszukiwanie sposobu, jak go zniechęcić do grania. Narastający brak zaufania, poczucie zagrożenia podsuwają pomysł, że trzeba go kontrolować. Jak będzie czuł „oddech na karku”, to się wreszcie opamięta. Wielokrotne w ciągu dnia telefony: czy dojechał do pracy, czy już jest w drodze do domu, wsłuchiwanie się w jego głos: czy jest pobudzony, czy może przygnębiony (bo w takich sytuacjach zazwyczaj grał), także wypytywanie jego kolegów z pracy, znajomych o to, co się z nim dzieje, przeszukiwanie odzieży, torby, portfela, sprawdzanie komórki, komputera, to jedne z wielu sposobów kontrolowania go.     Jeśli nie odbiera telefonu to znak, że gra i trzeba zastanowić się, w jakim salonie go szukać. W tę kontrolę zaangażowani są wszyscy członkowie rodziny (również dzieci), po jakimś czasie każdy wie, co należy do jego zakresu odpowiedzialności. Obserwacja hazardzisty zaczyna pochłaniać ich tak, jak jego granie. Żona nie przyjmie zaproszenia przez przyjaciółkę na weekendowy wyjazd za miasto, bo w piątkowy wieczór jej mąż sprawdza wyniki wszystkich sportowych imprez, a jak będzie bez kontroli, to na pewno wyśle zakłady bukmacherskie. Dzieci nie zapraszają znajomych do domu, bo akurat wtedy może rodzice będą się kłócić i będzie wstyd. Albo nie idą na imprezę, bo mamy nie ma w domu, a trzeba pilnować taty, żeby nie wyniósł czegoś z domu. Od kilku lat nie jeżdżą na wakacje, szkolne wycieczki, bo nie ma na to pieniędzy.     Coraz trudniej radzić sobie z emocjami. Złość, wstyd, poczucie winy czy krzywdy są albo tłumione, albo impulsywnie rozładowywane.

Faza wyczerpaniaStres w takiej rodzinie jest coraz większy, więc u poszczególnych osób pojawiają się różne dolegliwości: bóle (głowy, mięśni, kręgosłupa), częste choroby, zaburzenia snu, kłopoty z apetytem. Przytłaczający stan zagrożenia, wstyd, który wzmacnia izolację, niemożność wykrzyczenia tego, co leży na sercu, powoduje ogromne osamotnienie. Pilnie przestrzegane zasady – „nie mów”, „nie czuj”, „nie ufaj” – utrudniają szukanie pomocy. Przecież „brudy pierze się we własnym domu”, „nie kala się własnego gniazda”, a mówienie źle o ojcu czy matce jest traktowane jak grzech i zdrada. Bliscy szukają winnego takiej sytuacji, traktują hazardzistę jak małe, nieodpowiedzialne dziecko, stosują różne kary, aby powstrzymać go od destrukcji. Jego długi uważają za swoje i zaciągają pożyczki (w bankach, u znajomych), aby je spłacić. Nadal wierzą, że jeśli uregulują finansowe zaległości, to skończy się problem z hazardem. Po czasie orientują się, że całkowite wzięcie odpowiedzialności czy kontrolowanie gracza jest nieskuteczne. Ogarnia ich rozpacz.

Faza beznadziejnościNasila się stan zagrożenia, lęku o przyszłość swoją i dzieci. Nie ma dnia żeby nie myśleć o skutkach grania. Nie pozwalają o tym zapomnieć telefony (nie zawsze spokojne) z banków, firm windykacyjnych, komorników, rodziny czy znajomych, od których hazardzista pożyczył pieniądze. Był też w domu jakiś „podejrzany” człowiek, który pytał o męża. On sam zaczął się bać otwierania drzwi, odbierania telefonów i wygląda na bardziej przestraszonego niż do tej pory. Bliscy zastanawiają się, czy nie zaciągnął długów w „światku przestępczym”. Do tej pory myśleli, że to zdarza się tylko w filmach, ale coraz bardziej dopuszczają taką ewentualność. Stan grozy jest nie do wytrzymania, wydaje się, że sytuacja jest bez wyjścia. Jedynym pragnieniem jest doświadczyć chociaż przez chwilę ulgi.

U członków rodziny obserwuje się objawy depresyjne, myśli rezygnacyjne czy samobójcze. Czasami sięgają po alkohol czy leki, a niekiedy idą zagrać, bo może uda im się wreszcie wygrać i spłacić długi. Taki sposób radzenia sobie ze stresującą sytuacją jest nieskuteczny (podobnie jak nadmierna kontrola czy odpowiedzialność za hazardzistę) i może skończyć się uzależnieniem.

Uwikłanie
Życie hazardzisty i jego rodziny przypomina trochę układ słoneczny, gdzie po orbicie wokół hazardu czy alkoholu krąży uzależniony – to jest jego centrum świata. Cała jego życiowa aktywność wiąże się z różnym nasileniem chęci do grania. Po innych orbitach krążą jego bliscy, ale on nie jest już nimi zainteresowany, chyba że w jakiś sposób przybliżają go do celu, którym jest gra i – wygrana. Rodzina, poszukując sposobu wpływania na hazardzistę, stosuje różne strategie – najczęściej kontrolę, nadmierną opiekę, bierze za niego odpowiedzialność.

Kontrolowanie hazardzisty jest jedną z najczęściej praktykowanych strategii radzenia sobie ze skutkami jego grania. Żeby ubiec jakieś nieszczęście (mające związek z jego nieprzewidywalnymi działaniami), bliscy sprawdzają każdy jego krok. Dzwonią wielokrotnie w ciągu dnia i przypominają o ustaleniach, grożą i straszą konsekwencjami. Gracz po jakimś czasie godzi się na to, bo wpisuje się to w jego mechanizm budowania napięcia. Trochę to przypomina zabawę w „policjantów i złodziei”. Hazardzista po kilku sytuacjach, w których mimo kontroli zagrał, orientuje się, że bliscy nie są konsekwentni w swoich wobec niego wymaganiach. Rodzina „udoskonala” sposoby zatrzymania grania, np. zawstydzają go przy innych, upokarzają, ograniczają jego wolność, np. zamykając drzwi na klucz, zabierając dokumenty, pieniądze, klucze od samochodu.

Ciągłe skupianie się na hazardziście przypomina jego koncentrację na grze. Przeglądanie jego odzieży, portfela czy telefonu ma pomóc radzić sobie z zalewającym lękiem, stanem zagrożenia, poczuciem braku wpływu na własne życie. Osoba taka tworzy własny mechanizm iluzji (jak hazardzista), próbując zmienić rzeczywistość, a poza tym „coś robi”. Gdzieś tam w głębi duszy wstydzi się, że posunęła się do tego, ale zaraz tłumaczy, że jak ma się dowiedzieć prawdy, skoro bliski nic nie mówi albo wręcz kłamie. Intuicja podpowiada, że to ciągłe kontrolowanie dorosłego człowieka jest nieskuteczne, że nie da się kogoś zmienić, jedynie samego siebie (to przeczytała w prasie, ale czy to prawda?).

Żeby poradzić sobie ze wstydem czy poczuciem winy, zaczyna myśleć o graczu z pogardą, bo to przez niego „musi” tak się zachowywać. Jeśli na skutek nadkontroli partner nie poszedł grać, to przypisuje sobie to jako zwycięstwo i myśli, że jednak opłacało się zabrać mu pieniądze i ośmieszyć przed dziećmi. Tkwiąc przez długi czas w takiej pułapce, nie widzi realnie sytuacji, że jeśli dzisiaj nie poszedł, to i tak do końca dnia nie będzie się do nikogo odzywał, a jutro na pewno „wykombinuje” pieniądze na grę i ją obwini za to. Po takiej emocjonalnej huśtawce bliscy tracą sami do siebie szacunek, mają coraz niższe poczucie własnej wartości i rzeczywiście zaczynają sami siebie obwiniać („gdybym była inna, to on nie wychodziłby z domu”). Przestają się zajmować sobą, bo już nie ma na to czasu, więc często nie zauważają pogarszającego się zdrowia. Tłumienie strachu, złości, wstydu czy „dziwnego” poczucia winy, że się czegoś nie zrobiło, żeby go „zmienić”, powoduje nasilające się bóle, trudności w spaniu, zaburzenia apetytu. Bliscy hazardzisty próbują z tymi kłopotami radzić sobie sami, ale niestety może się zdarzyć, że również znajdują „szybko działający środek”, np. alkohol albo leki. Często tłumaczą to „zszarpanymi nerwami”, koniecznością bycia ciągle gotowym do działania („gdybym położyła się po południu i pospała, to kto za mnie zrobi obiad i przypilnuje dzieci?”). Żona przestaje uwzględniać przy podejmowaniu decyzji opinii partnera, bo na nim nie może się oprzeć.

Branie odpowiedzialności za hazardzistę jest innym sposobem radzenia sobie przez bliskich ze stresującą sytuacją. Kiedy gracz jest pochłonięty przeżywaniem przygnębienia i depresji po przegranej, oni zastanawiają się jak zdobyć pieniądze na spłatę długów i co powiedzieć wierzycielom. Np. partnerka planuje wzięcie dodatkowej pracy, aby wyrównać dziurę w domowym budżecie, często angażuje w to inne osoby, aby zapewnić opiekę dzieciom. Innym razem przypomina sobie o bogatej ciotce i jest gotowa okłamać ją, żeby tylko zdobyć pieniądze. Przestaje uwzględniać w tych poczynaniach hazardzistę, bo jego pomysły wydają się jej wręcz niebezpieczne, jak np. wzięcie kredytu z banku na spłatę zaległości, czy płacenie jednych należności kosztem innych. To ona wyjaśnia dzieciom, dlaczego nie mogą pojechać na wycieczkę czy na obiecane wakacje. Samotnie boryka się z ciągłym poczuciem zagrożenia, ma mroczne wizje, że przychodzi komornik i zabiera meble, sprzęty, samochód, albo co gorsza „jakaś mafia”, o której słyszała w telewizji, może ktoś będzie chciał zrobić krzywdę dzieciom albo jej.

Kiedy znajomy zapowiedział, że odda sprawę do sądu, jeśli nie spłacą pożyczonych pieniędzy, to spać nie może, bo się boi, że rano przyjdzie policja i zabierze partnera do więzienia, może jeszcze na oczach dzieci. A najgorsze jest to, że wydaje się jej, że wszyscy wokół wiedzą, co tak naprawdę dzieje się w ich domu. Dziwne, ale dzieci jakoś same przestały zapraszać kolegów, może dlatego, że ciągle kłóci się z partnerem. Nie rozmawiała z nimi o graniu ojca, bo w ogóle nie rozmawiają od dawna. Przekazują sobie informacje albo zdają „sprawozdanie”, dawno nie żartowali, w domu nie słychać śmiechu tylko albo krzyk, albo milczenie. Sama o sobie ma też różne wyobrażenia. Raz uważa, że jest bardzo silna, wytrzymała, bo inni nie daliby sobie rady w takiej sytuacji, że potrafi czasami zmusić grającego partnera, żeby został w domu, albo solennie obiecał, że już nigdy nie pójdzie na automaty. Innym razem uważa, że jest do niczego, bo co by nie wymyśliła, to on i tak zrobi po swojemu i znajdzie sposób, żeby zagrać.

Ten sposób funkcjonowania ich obojga jest podobny, gracz tysiące razy próbował kontrolować granie, chociaż od bardzo dawna jest to nieskuteczne, a jego partnerka dokładnie tak samo próbuje udowodnić, że ma wpływ na jego decyzje o grze. Oboje są zagubieni, bezradni, bardzo w tych zmaganiach osamotnieni. Nie mogą udzieli sobie wsparcia, bo każde z nich potrzebuje pocieszenia i pomocy.

Dzieci hazardzisty
O ile dorosłe osoby są w takim związku dobrowolnie i mogą się z niego uwolnić, o tyle dzieci nie są z własnej woli, a całkowitą odpowiedzialność za nie ponoszą rodzice. Narastający problem uzależnienia od hazardu, któregoś z rodziców (czasami obojga), jest ich światem od zawsze. Trudno sobie wyobrazić, jak może czuć się małe dziecko, które nie wszystko jest wstanie zrozumieć, ale przeżywa stres, z którym nawet dorośli sobie nie radzą. Nie może liczyć na ich ochronę, bo tata akurat fantazjuje o wygranych i nie odzywa się do nikogo albo już zdobył pieniądze i siedzi przed automatem w barze, albo jest przed komputerem, a mama nie ma czasu wyjaśnić i uspokoić dziecko, bo obmyśla sposób wyciągnięcia męża z salonu i jest tak napięta, że nie zwraca uwagi na jego przerażenie.

Dziecko może nie rozumieć, co to jest hazard, ale świetnie rozpoznaje emocje osób bliskich. Nie tylko widzi, jak się oni czują, ale tak samo intensywnie to przeżywa. W domu obowiązuje tajemnica, więc nie ma komu powiedzieć o swoim strachu. Już się chłopak nauczył, że „nie wolno wynosić brudów z domu”, bo kiedy powiedział sąsiadce, że tata uderzył mamę, a ona jemu groziła nożem, to dostał w tyłek. Mama krzyczała, że nie wolno nic nikomu mówić, bo będzie za to kara. Potem kiedy w szkole nauczyciel pytał go, co się z nim dzieje, czy w domu są jakieś problemy, to gorliwie zapewnił, że wszystko dobrze. Coraz trudniej jest mu się uczyć, gdy w domu są awantury albo nerwowe czekanie na ojca (nieraz całą noc). Nie może się na niczym skoncentrować, a zależy mu na dobrych stopniach, bo kiedy przynosi pochwały czy dobre oceny, to wtedy mama uśmiecha się, a potem chwali go w rodzinie. Dlatego bardzo stara się „nie przynosić wstydu rodzinie”. Żeby zasłużyć na życzliwość bliskich, jest w stanie wiele wycierpieć. Dzieci w takiej rodzinie odczuwają przygnębienie, depresję, złość, tracą zaufanie do rodziców (nie tylko tego grającego). Niekiedy próbują zwrócić na siebie uwagę poprzez złe zachowanie, picie alkoholu czy zażywanie narkotyków, łamanie prawa czy uprawianie hazardu.

Rodzina w poradni
Problemy z hazardem często są ukrywane przez długi okres i wiele rodzin przeżywa szok, kiedy dowiaduje się o stratach. Szukają miejsca i osoby, do której mogliby się zwrócić. Hazardziście u terapeuty prawie zawsze towarzyszą bliscy. To oni najczęściej rozpoczynają rozmowę, wyjaśniają kontekst przyjęcia. Charakterystyczne jest to, że mówią – „mamy długi”, jakby to oni przyczynili się do tego. Przeraża ich sytuacja, niepewna przyszłość własna i dzieci, wstyd, złość, że wcześniej nie widzieli problemu. Najczęściej mają gotowy pomysł spłacenia zadłużenia, biorą odpowiedzialność za hazardzistę. Czego oczekują? Aby „nagadać” mu tak, żeby zrozumiał i przestał grać. Czują się oszukani, wykorzystani i bezradni wobec poczynań gracza. Nie rozumieją, „dlaczego on tak kłamie?”

Wizyta w poradni jest czasami pierwszą okazją do opowiedzenia o sytuacji rodziny, nazwania wprost problemu, że to jest hazard, że są straty (nie tylko materialne), że są zrozpaczeni i nie wiedzą, co dalej. Długotrwały stres powoduje wyczerpanie, ponieważ do tej pory koncentrowali się wyłącznie na osobie hazardzisty i zapomnieli o swoich potrzebach. Do tego problemy finansowe powodują, że to właśnie rodzina bierze na siebie dodatkowe obowiązki, np. drugą pracę, zlecenia. Mają problemy emocjonalne, zdrowotne podobnie jak hazardzista.

Od profesjonalisty dowiadują się, że odzyskanie kontroli nad życiem i uporządkowanie wszystkich spraw jest możliwe, ale wymaga czasu i cierpliwości. Z całą pewnością nie należy podejmować żadnych ważnych decyzji, będąc w stresie. Rozmowa z terapeutą pomoże zrozumieć, że uzależnienie od hazardu to nie tylko problemy finansowe. Czasami trzeba skierować do psychiatry nie tylko hazardzistę, ale także jego żonę czy innego bliskiego (depresja, myśli samobójcze). Chociażby krótkie omówienie sytuacji socjalnej będzie informacją, czy wymagana jest pomoc innego rodzaju. Niekiedy kieruje się osoby do pracownika socjalnego czy prawnika (musi udzielać bezpłatnych porad), który pomoże napisać pismo do banku, firmy windykacyjnej czy sądu. Jeśli w domu dochodzi do przemocy, to jest najważniejsza sprawa do rozwiązania. Terapeuta udziela informacji, porady i wsparcia. Zachęca do kontaktu z poradnią, przedstawia ofertę placówki. Niektórzy pacjenci początkowo decydują się na zmianę, a potem z niej rezygnują. Warto wtedy pamiętać, że zdrowienie jest procesem, w którym naturalna jest ambiwalencja.

PIERWSZA POMOC DLA RODZIN / OSÓB BLISKICH
UZALEŻNIONYCH OD HAZARDU

  • Wierz swoim obserwacjom i odczuciom.
  • Szukaj informacji na temat uzależnienia od hazardu.
  • Przerwij milczenie, szukaj porady/pomocy u profesjonalisty, w grupie samopomocy dla rodzin hazardzisty.
  • Nie kłam, żeby chronić hazardzistę.
  • Zaakceptuj, że nie będziesz mógł/mogła kontrolować grania uzależnionego.
  • Nie chodź za hazardzistą do lokali, w których gra.
  • Dbaj o swoje potrzeby i uważaj na swoje granice.
  • Nie dopuść, by hazard stał się twoim głównym tematem.
  • Pielęgnuj swoje zainteresowania i krąg swoich przyjaciół.
  • Chroń się (zarówno finansowo, jak i uczuciowo).
  • Sprawdź, czy bezwiednie nie wspierasz grania hazardzisty.
  • Pozostań wiarygodna/y i konsekwentna/y.
  • Używaj groźby tylko wtedy, gdy rzeczywiście będziesz mogła/mógł ją zastosować.
  • Skoncentruj się na „tu i teraz” i zastanów się, co możesz zrobić.
  • Uzależniona/y od hazardu zwykle nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego gra; przeważnie sam/a szuka odpowiedzi na to pytanie.
  • Poszukiwanie winnego (czy i co źle zrobiłam/łem) nie posunie cię naprzód, szukaj konkretnych rozwiązań – teraz.
  • Szukaj pomocy najpierw dla siebie samego/samej.
  • Skorzystaj z każdej możliwej pomocy.
  • Jeśli to możliwe, zmotywuj do terapii lub wspieraj hazardzistę w szukaniu pomocy (porady, terapii).
  • Nie zniechęcaj się ewentualnymi nawrotami gracza, szukaj kontaktu z innymi bliskimi uzależnionych hazardzistów i chodź dalej do swojego terapeuty i bierz nadal udział w grupie wsparcia dla rodzin uzależnionych hazardzistów.
  • Bądź cierpliwy/a, daj hazardziście i sobie samej/samemu czas – trwałe zmiany potrzebują czasu.
  • Zrób coś dla siebie.
  • Działaj!

Źródło: Izabela Horodecki, Wenn das Glucksspiel zum problem wird…, 2009.