Skip to main content

„Instagram uzależnia”. Historia Magdy pokazuje, jak aplikacja rujnuje psychikę

Jeśli zastanawialiście się kiedykolwiek, dlaczego Instagram odniósł tak wielki sukces, powinniście poznać historię Magdy. Wszystko, co spowodowało, że dziś jej profil już nie istnieje, to własne doświadczenie pokazujące, jak bardzo ta aplikacja uzależnia i jak „celnie” odpowiada na potrzeby współczesnych młodych ludzi.

Z brytyjskich badań Royal Society for Public Health wynika jasno – ze wszystkich mediów społecznościowych to Instagram rujnuje ludzką psychikę najbardziej. Badanie objęło 1500 osób w wieku 14-24 lata. Zadaniem badanych było opisanie swoich uczuć po spędzeniu określonego czasu na każdym z portali społecznościowych. Jak się okazało, to Instagram działa na swoich użytkowników najbardziej destrukcyjnie.

Jakie są skutki częstego używania Instagrama? Eksperci wymieniają lęk, osamotnienie, depresję oraz zaburzone postrzeganie własnego ciała. Do listy można dołączyć też uzależnienie – aplikacja ma wyjątkowo wciągający charakter. Dodajemy tylko zdjęcia, mniej liczy się opis. Chodzi o to, by jednym obrazem zachwycić, zebrać jak najwięcej serduszek, czyli „lajków” i pociągnąć za sobą obserwujących. Atrakcyjna i prosta forma Instagrama powoduje, że chce się tam istnieć i że to „istnienie” może zdominować życie w realu. Potwierdza to m.in. historia Magdy.

Klucz do towarzystwa i samooceny
Magda ma 26 lat, konto na Instagramie usunęła rok temu. Na ten radykalny krok zdobyła się po czterech latach ciągłej walki o uwagę ludzi, którzy tak naprawdę chcieli tylko tego, co ona – zwrócić na siebie uwagę.

– Od zawsze chciałam mieć bloga, na którym mogłabym publikować ładne zdjęcia. Jednak brakowało mi czasu i motywacji, by się tym zająć – znaleźć domenę, zrobić oprawę graficzną itd. Pinterest jakoś mnie nie ujął, poza tym nie było tam moich znajomych. Instagram okazał się idealny. Spodobała mi się forma i to, że właściwie od ręki mam obserwatorów. Wystarczyło kilka kliknięć i już miałam ładną białą kartkę, na której mogłam „przypinać” fotki – opowiada Magda.

Na początku Magda korzystała ze swojego konta rzadko. Publikowała zdjęcia co kilka dni, czasem nawet raz na dwa tygodnie. – To były zwykłe zdjęcia z mojej codzienności, które wydawały mi się ładnym obrazkiem z mojego życia. Okazało się, że te obrazki bardzo podobają się innym. Znajomi pisali: „wow, pokaż coś jeszcze” albo „mam dziś tak samo”. Starałam się sprostać, cieszyłam się z tych reakcji. Szybko dorobiłam się 200 followersów – wspomina.

Jednak Magdzie było mało. – Studiowałam. Większość ludzi, którzy mnie otaczali, to byli dalsi znajomi, z którymi częstszy i lepszy kontakt miałam online. Z moją starą przyjaciółką rozmawiałam głównie przez telefon, bo dzieliły nas kilometry, a wszyscy nowi, których poznawałam, funkcjonowali równolegle w sieci. Obecność na Instagramie wydawała mi się konieczna, by w ogóle być wśród ludzi.

Jednocześnie Magda zauważyła, że jej zdjęcia nie odbiegają jakością od tych publikowanych przez znane persony Instagrama. Zapragnęła sławy, dlatego zmieniła status profilu na publiczny. – Dowartościowywało mnie to, że chce oglądać moje zdjęcia prawie tysiąc osób. I to tak bardzo, że przestawałam dbać o inne rzeczy, a liczyło się głównie to, żeby to, co robię, podobało się innym.

Instagram i uczucia
Magda nie rozstawała się z telefonem. W każdym momencie była gotowa zrobić zdjęcie i je opublikować. Gdy wrzucała coś na swój profil, natychmiast sprawdzała, czy ludzie klikają, co piszą. Kiedy komentarzy i reakcji było dużo, mocniej biło jej serce. – Porównałabym to uczucie do bycia duszą towarzystwa. Siedząc w pustym mieszkaniu, czułam, jakby patrzyło na mnie i ekscytowało się mną wiele osób. Nie dostrzegałam tego, że wszystko robię „pod zdjęcia”. Przygotowuję kadry, szukam filtrów. Frustrowałam się, gdy nie miałam nic ciekawego w galerii. Wszędzie wokół siebie miałam plan zdjęciowy, nic innego się dla mnie nie liczyło – opowiada.

Z czasem Magda nie była w stanie bez telefonu w ręce iść do toalety, wypić kawy, przejść kilkudziesięciu metrów ulicą, patrząc przed siebie, a nie w ekran. Instagram odwiedzała tuż przed zaśnięciem i po przebudzeniu. Zarywała noce, przewijając zdjęcia innych i komentarze pod własnym tekstami. – Czytałam komentarze sprzed roku, dwóch, kiedy nie dostawałam nowych. Musiałam się czymś dokarmić. To powodowało, że wpadałam w panikę, gdy rozładowywał mi się telefon. W torebce zawsze nosiłam dwa power banki. Często bez powodu czułam niepokój, który koił tylko Instagram.

Kolejne miesiące spędzone niemal wyłącznie online wywołały u Magdy poczucie wyobcowania i coraz większy głód nagrody. – Przestałam doceniać to, co dostaje od swoich obserwujących. Jeśli kolejne zdjęcie miało mniej reakcji niż poprzednie, natychmiast szukałam nowego pomysłu. Przestawało mnie to cieszyć, zaczynało frustrować i dominować nade mną. Porównywałam się z innymi, często czułam się mniej ciekawa, fajna, ładna. Zgubiłam siebie prawdziwą i szukałam nowej siebie idealnej na Instagrama. Tak jak wcześniej fotografowałam widoki, robiłam naprawdę dobre estetycznie zdjęcia, tak później byłam w stanie pokazać siebie w czasie treningu, kąpieli czy pedicure’u. Tylko po to, by się przypodobać – wyznaje Magda.

Taka postawa sprawiła, że Magda izolowała się od ludzi, którymi dotąd miewała kontakt na żywo. Jak twierdzi, nie umiała być sobą bez aplikacji. Czuła dyskomfort. Rozmowy przy kawie sprowadzały się do pokazywania zdjęć w telefonie. – Nie potrafiłam nad tym zapanować. W końcu doszłam do ściany. Nie wytrzymywałam sama ze sobą, nienawidziłam swojego życia, siebie, chwytałam telefon z wielkimi lękami, z obawą przed odrzuceniem. Czułam, że sama się z tego nie wyplączę, bo nie rozumiałam samej siebie. Wiedziałam, że chodzi o Instagrama, ale czułam, że to nie tylko toksyczność tej aplikacji, ale też, że ze mną jest coś nie tak.

Pierwsza pomoc i wielka ulga
Paradoksalnie, Magda pierwszą pomoc znalazła w sieci. – Znalazłam na pewnym zagranicznym czacie taki wątek. Okazało się, że wiele ludzi ma takie same odczucia i doświadczenia jak ja. Czują się niewolnikami Instagrama, czują się samotni i całe życie podporządkowują obserwującym. Ja byłam też nerwowa, nie potrafiłam często zapanować nad emocjami. Byli tam też ludzie, którzy usunęli konto i radzili to po prostu zrobić. Jednak ja nie czułam się gotowa. W Internecie znalazłam pierwszy wolny termin u psychologa i na drugi dzień poszłam na wizytę.

Psycholog zalecił Magdzie usunąć konto bez względu na swoje lęki i obserwowanie swoich uczuć. – Czułam się koszmarnie, nie wiedziałam, co mam robić. Nie potrafiłam rozmawiać z ludźmi, którzy do tej pory odwiedzali mnie na Insta. Postanowiłam iść do nowej pracy, tym razem nie za biurkiem, a jako kelnerka. Koleżanka poleciła mi to „na samotność” i jako odciągnięcie od patrzenia w ekran. Zadziałało. Fizycznie przez wiele godzin codziennie nie miałam chwili, by dotknąć telefon, co najwyżej jak szłam do toalety.

Mijał czas, a Magda odkrywała swoje prawdziwe problemy. Czuła się niepewnie, miewała wątpliwości, czy ktoś naprawdę ją lubi. – Pomagała mi tylko szczerość, kiedy opowiadałam o tym, co przechodzę. Nie chciałam wymyślać dla siebie nowego „ja”. Nawet nie umiałam. Cały czas chodziłam do psychologa, z którym już rzadko rozmawiałam o Instagramie, a więcej o uczuciach. Zrozumiałam, że się uzależniłam i jeszcze sporo pracy przede mną, by zbudować swoją wartość od nowa. Wiem, że konta na Instagramie nie założę już nigdy – podsumowuje Magda.

Obecnie Instagram testuje nową funkcję, która ma być odpowiedzią na wieści o uzależniających właściwościach aplikacji. Twórcy Instagrama chcą, by użytkownicy bardziej skupili się na zdjęciach niż na liczbie lajków, dlatego chcą ją ukryć dla obserwujących. Popularność danego zdjęcia ma znać tylko jego twórca.


Źródła informacji o badaniach i o planowanych zmianach na Instagramie:

https://www.spidersweb.pl/2019/05/instagram-testuje-ukrywanie-polubien.html
http://www.medonet.pl/zdrowie,instagram-rujnuje-psychike-najbardziej-ze-wszystkich-mediow-spolecznosciowych,artykul,1723192.html