Skip to main content

Ja, on i komputer. Mój mąż jest uzależniony od gier

Anna i Piotr są bezdzietnym małżeństwem w trakcie separacji. Ania czuje, że mąż ją zdradził, mimo że nigdy nie miał kochanki. Na ich drodze stanęły gry komputerowe.

Piotr jest informatykiem. Nigdy nie miał wystarczająco dużo wiedzy i szczęścia, by dostać pracę na cały etat. Uczył informatyki w szkole podstawowej – jednak było to tylko kilka godzin lekcyjnych, był opiekunem sieci w dwóch niedużych firmach. Nic na stałe, minimum zawodowej satysfakcji – Odżył, gdy znalazł ogłoszenie o pracy dorywczej jako tester gier komputerowych – opowiada Ania, żona Piotra.

Wówczas byli kilka lat po ślubie. Ania wspierała męża w pomyśle na nową ścieżkę zawodową – widziała, jak cierpi, jak narasta w nim frustracja. – Piotr nie zrezygnował z dotychczasowych prac, bo nie wiedział, jak jego nowe zadanie będzie wyglądało. Na początku dostał kilka gier do zrecenzowania. Kiedy okazało się, że zrobił to błyskawicznie i wyszło mu świetnie, zlecenie objęło również robienie opisów gier oraz pisanie o nich tekstów reklamowych – opowiada Ania.

Z czasem Piotr poświęcał graniu coraz więcej czasu. Tłumaczył to obowiązkami zawodowymi, a Ania wierzyła. Do każdej kilkugodzinnej sesji przed komputerem robiła mężowi stos kanapek. –
Czasem się z tego śmiałam w duchu, bo jak uczyłam się w liceum, to moja mama mi tak przynosiła. Czułam się jak mama, choć opiekowałam się mężem – mówi Ania.

Małżeństwo we troje

Uzależnienie Piotra rozwinęło się w ciągu dwóch lat. Gry stopniowo zabierały małżeństwu kolejne godziny, które wcześniej spędzali razem. – Pierwsze, co zmieniło się na minus to było to, że mąż przestał wyrażać chęć spędzania wspólnie wieczorów. Wykręcał się od wizyt u znajomych, nie chodziliśmy już do kina, nie leżeliśmy przed telewizorem. Wszystko to robiłam sama – wspomina Ania.

Potem Piotr przestał pomagać żonie w domowych obowiązkach, przestał się nimi interesować. Prośba o naprawę urwanego uchwytu kuchennego zamieniała się w wyzwanie miesiąca. – O każdy drobiazg wybuchała awantura. Jak to w takich przypadkach bywa, powoli traciłam cierpliwość. Koleżanka, która ma zdrowego, ale zwyczajnie leniwego męża, poradziła mi, bym zaczęła sama robić to, co do niego należy. Twierdziła, że na jej męża to działa. Sama naprawiając coś w domu czy organizując naprawę auta, „wjeżdżała” mu na ambicję i wtedy się mobilizował. Dla Piotra moje samodzielne decyzje i działania były niezauważalne. Tak jakby zobojętniał na to, co nas łączy – zarówno uczucia, jak i obowiązki – opowiada Ania.

Kobieta zaczęła czuć się bardzo samotna. Złość, po jakimś czasie, zamieniła się w smutek, a brak jego udziału w codziennym życiu przestało być frustrującym wyjątkiem, a stało się męczącą i przygnębiającą normą.

– Na szczęście nigdy nie rywalizowałam z komputerem. Nigdy nie siadałam w bieliźnie na biurku, by odwrócić uwagę Piotra od gier. Byłam wystarczająco upokorzona tym, że ignoruje mnie, gdy do niego mówię, o coś proszę – opowiada Ania.

– Nasze małżeństwo rozpadało się. Postanowiłam je ratować – dodaje.

Wygrana bitwa, przegrana wojna

Piotr przy komputerze zarywał noce. Siadał do grania po powrocie ze szkoły i znikał. – Nie patrzyłam mu przez ramię w monitor, więc nie miałam pojęcia, w jaki sposób wywiązywał się ze swoich obowiązków zawodowych. Podejrzewam, że robił te opisy i pisał recenzje w wielkim pośpiechu, w jakimś popłochu, panice, bo w swoim zahipnotyzowaniu miewał takie momenty. Postanowiłam tego nie analizować, tylko spróbować to zrozumieć – wyznaje Ania.

Pewnego dnia kobieta zaproponowała, że zagra z nim. – Najpierw się zdziwił, a potem bardzo ucieszył. Nagle zaczął mnie obejmować i mówić „super Aniu, wszystko ci pokażę, wytłumaczę”. Pomyślałam, że to dobry trop. Że w ten sposób odzyskam z mężem kontakt. Nic bardziej mylnego – mówi żona Piotra.

Ich wspólną grę Ania porównała do nauki jazdy autem z bardzo nerwowym i nadgorliwym instruktorem. Denerwował się, jak tylko coś jej nie wychodziło albo gdy nie rozumiała zasad. Nie chciała grać w strzelanki, ale była ciekawa gier strategicznych. Te pierwsze od razu ją znudziły, te drugie byłby dla Ani interesujące, gdyby miała warunki, by się ich nauczyć.

– Byłam przerażona tym, ile emocji kosztuje go granie. Kiedy grał beze mnie, myślałam, że on nic nie czuje, bo z kamienną twarzą siedział odwrócony plecami i tyle. Wtedy odkryłam, że on jest cały roztrzęsiony, nabuzowany, jakiś nienaturalnie podniecony. Wtedy naprawdę poczułam, że to obcy człowiek w obcym świecie – mówi Ania.

Akt desperacji

Po tamtym incydencie Ania zaczęła głośno mówić o swoich problemach. Niestety nie zyskała wsparcia bliskich. Wszyscy powtarzali, że ich mężowie też nie pomagają w domu, też nie chcą uprawiać seksu i też zawalają życie towarzyskie. – Tak jakby cały świat, łącznie z moją matką, chciał przekonać mnie, że tacy są faceci i tyle. Szczerze mówiąc, nie przejęłam się tym. Wiedziałam, że mam rację, że Piotr jest uzależniony, a potwierdzenie swojej tezy znalazłam na forach internetowych dla takich, jak ja – komputerowych wdów – opowiada Ania.

Przez kilka miesięcy napełniała się przekonaniem, że nie ma wyjścia, musi postawić na jedną kartę. – Miewałam momenty zawahania, kiedy czytałam, że inni „groholicy” sikają do słoików, bo nie mają czasu iść do toalety, tracą pracę i zdrowie. To Piotra nie dotyczyło. Ale kiedy tylko patrzyłam na jego nieobecną twarz i czułam ciężar życia w pojedynkę, dostawałam szału, nie chciałam się na to godzić – mówi.

Pewnego dnia Ania wzięła wolne, by być w domu w czasie, gdy Piotr będzie na lekcjach informatyki w szkole. – Niby to zaplanowałam, ale to był i tak impuls. Nie wiedziałam, co zrobię – czy spakuję jego ciuchy, czy zdemoluję jego komputerowe imperium. Ale chęć zemsty była silniejsza. Roztrzaskałam wszystko w drobny mak tłuczkiem do mięsa. Czułam, jakbym strzeliła w pysk kochance mojego męża. Komuś, kto mi go odebrał – wspomina Ania.

Kiedy Piotr wrócił do domu, zrobił żonie taką awanturę, że sąsiedzi zadzwonili po policję. – Nigdy go nie widziałam w takim stanie. To była rozpacz, cierpienie i wściekłość do potęgi entej. W tym szale wyszedł z domu. Wrócił z całym sprzętem, który kupił za chwilówkę. Miarka się przebrała – opowiada Ania.

Kobieta wyprowadziła się do przyjaciółki. Obecnie mieszka w wynajętym mieszkaniu. Małżonkowie czekają na sprawę rozwodową.

Gra wchłania na zawsze

Na pewnym etapie uzależnienia Piotra, Ania zadawała sobie pytanie – czy z tego można wyjść? Czy można wrócić do etapu, w którym gra dawała przyjemność i relaks? Tak jak do zdrowego robienia zakupów mogą wrócić zakupoholicy.

W 2018 roku Światowa Organizacja Zdrowia wpisała uzależnienia od gier wideo i gier komputerowych na listę Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych (ICD-11).

Co na to eksperci? – Tak jak w przypadku wszelkich uzależnień, możliwość ograniczania nałogu zależy od osobowości gracza, jego zasobów emocjonalnych oraz tego, jak radzi sobie z kompulsją, jaką jest granie. Bywa, że pod okiem specjalisty od uzależnień pacjent jest w stanie nauczyć się kontrolowania swoich impulsów i umiaru – wymaga to jednak głębokiej pracy terapeutycznej i nie zawsze się udaje. Nauka kontrolowania impulsów w przypadku rzeczywistej diagnozy uzależnienia od gier jest możliwa w moim odczuciu wyłącznie przy profesjonalnym wsparciu. Czasem pacjentom wydaje się, że będą umieli sami ograniczyć granie, ale zwykle źle się to kończy – tłumaczy Katarzyna Kucewicz, psycholog-psychoterpauta z gabinetu Inner Garden.

Czy niewinne gry, w które często grają również dzieci, mogą mieć takie same konsekwencje jak nałogowy hazard? Okazuje się, że uzależnienie to może doprowadzić chorego nawet do śmierci. – Konsekwencje grania mogą być tragiczne w skutkach, a nawet śmiertelne. Gry wciągają dorosłych czasem do tego stopnia, że zawalają oni wszelkie aktywności życiowe, łącznie z prawidłowym odżywianiem czy higieną snu. Myślę, że uzależnienie od gier jest nawet niebezpieczniejsze dla dorosłych niż dla dzieci, ponieważ dziecko jest jednak zwykle kontrolowane przez dorosłą osobę. A jeśli nikt nie ma nad nami kontroli to i nikt nie zauważy, że gramy cały czas. Zwłaszcza jeśli np. jesteśmy singlami, pracującymi zdalnie – komentuje Kucewicz.

Jej zdaniem gra to ucieczka od niechcianej, nieakceptowanej rzeczywistości. Ta ucieczka może być tak samo destrukcyjna, jak uzależnienie od narkotyków czy hazardu.

Autor: Alicja Janik
Współpraca: Dorota Bąk