Skip to main content

W jaki sposób zadbać o higienę cyfrową w czasie pandemii koronawirusa? Odpowiada ekspert

Przez pandemię koronawirusa od kilku tygodni wszyscy jesteśmy zmuszeni do domowej izolacji. Siłą rzeczy więcej czasu spędzamy przed ekranami i w Internecie. Czy w tych okolicznościach bardziej niż zwykle jesteśmy narażeni na uzależnienia behawioralne, takie jak siecioholizm i fonoholizm? Jak się przed tym chronić? Odpowiada dr Maciej Dębski.

Redakcja: W ostatnich tygodniach dzieci z racji e-nauki, ale i dorośli ze względu na pracę zdalną, spędzają przed komputerem niemal całe dnie. To odbije się na naszym zdrowiu?

Maciej Dębski: Bardzo możliwe. Niemal z dnia na dzień zostaliśmy zamknięci w domach i wszystko, co do tej pory robiliśmy w świecie realnym, przeniosło się do świata wirtualnego. Zamiast wykładów, są webinaria. Zamiast lekcji – e-elekcje, zamiast konferencji i spotkań – „spotkania” na Skype itd. Z kolei po pracy i po lekcjach  korzystamy z Internetu dla rozrywki, albo do kontaktu z bliskimi. Nie było czasu na mentalne przygotowania do takich okoliczności, więc istnieje większe ryzyko, że część z nas się zagubi i nie będzie potrafiła postawić granic rozsądnie – ani sobie, ani dzieciom.

Kto pana zdaniem jest najbardziej narażony na te szkody? Młodsze dzieci? Czy może nastolatki?

Myślę, że licealiści odcięci od grupy rówieśniczej, dla których media społecznościowe są bardzo atrakcyjnym narzędziem, teraz będą lgnąć do ekranów jak nigdy wcześniej. Nastolatki nie spędzają już czasu na zabawie z rodzicami, jak dzieci młodsze, dlatego mogą czuć samotność dotkliwiej. Dla nich Internet jest teraz najatrakcyjniejszą alternatywą, bo grupa rówieśnicza dla nastolatków jest -całkiem słusznie – idealnym środowiskiem rozwoju. Z tego powodu starsze dzieci mogą najczęściej z nas wszystkich kompulsywnie sięgać po nowe technologie.

Jednak jeśli chodzi o ogólny rozwój i zdrowie somatyczne, to myślę, że najbardziej ucierpią dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Dla nich czas ekranowy powinien być naprawdę ograniczony do minimum, a teraz dramatycznie się wydłużył ze względu na lekcje online oraz nudę – bo przedszkolaki bez rówieśników i możliwości wybiegania się też mogą lgnąć do bajek czy gier. Dlatego tak ważne jest zaangażowanie rodziców w tworzenie alternatyw dla ekranów. W przypadku małych dzieci rodzice mają naprawdę duże możliwości, bo maluchy dość łatwo jest czymś zainteresować.

Zagrożeniem jest fakt, że styczność z nowymi technologiami nastąpiła w przypadku dzieci znacznie wcześniej, niż było to zaplanowane przez rodziców. Sam mam syna, któremu chcieliśmy kupić laptopa dopiero w czwartej, piątej klasie. Jest w pierwszej i dostał go teraz, inaczej nie mógłby się uczyć. Nie jestem wyjątkiem. Jest bardzo wiele dzieci, które dostały do ręki tablety, smartfony czy komputery właśnie teraz, bez wcześniejszego przygotowania na taką zmianę.

Na to, kto jest bardziej narażony, a kto mniej można spojrzeć jeszcze z innej perspektywy – od punktu startowego. Dziś wiemy, że nieograniczony dostęp do urządzeń ekranowych w dzieciństwie, nieograniczony Internet, brak pasji i zainteresowań, brak domowych zasad korzystania z nowych technologii, nadaktywność w korzystaniu z portali społecznościowych oraz złe relacje z osobami najbliższymi to czynniki, które w sposób zasadniczy wpływają na nasze przywiązanie do mediów cyfrowych. W tych rodzinach, w których one występowały jeszcze przed pandemią koronawirusa spodziewam się jeszcze głębszego i silniejszego zespolenia z nowymi technologiami.

Wyobrażam sobie, że to może wywołać chaos w używaniu nowych technologii.

Ten chaos jest bardzo widoczny w funkcjonowaniu nie tylko uczniów, ale i nauczycieli. Nikt albo prawie nikt nie potrafi w Polsce uczyć się zdalnie z zachowaniem cyfrowej higieny. Co więcej, nikt o cyfrowej higienie w ogóle nie mówi. Najważniejsza dla szkół jest realizacja podstawy programowej. To, czy dziecko spędzi przed ekranem 10 godzin czy 2 w większości przypadków niestety ma drugorzędne znaczenie.

To znaczy, że lepiej, by dziecko zamiast uczestniczyć w e-lekcjach, dostawało do odrobienia pracę w zeszytach ćwiczeń?

Myślę, że trzeba to umiejętnie łączyć i po prostu znaleźć złoty środek, mając na uwadze higienę cyfrową ucznia. Teraz dzieciom bardzo zawęziła się życiowa przestrzeń. Wcześniej biegały po dworze, spotykały się z rówieśnikami, chodził do szkoły. Teraz te wszystkie przestrzenie zawęziły się do jednej. Sytuacja pandemii koronawirusa wpływa zatem na dwa istotne czynniki, które mogą wiązać się z uzależnieniem od nowych technologii.

Pierwszym z nich jest stres związany z nową sytuacją, sytuacją anomii – powiedziałby socjolog. To czas, kiedy stare porządki społeczne przestały funkcjonować, a nowe jeszcze nie zdążyły się zakorzenić. Kiedy się stresujemy, albo się czegoś boimy lub lękamy, nasz organizm chce to przezwyciężyć i się przed tym bronić. Bardzo często sięgamy wówczas po nowe technologie, ponieważ dzięki temu wytwarza się dopamina, która stymuluje nasz ośrodek nagrody i wtedy łatwiej jest nam poradzić sobie ze stresem. Kiedy wcześniej (przed pandemią) odczuwaliśmy stres, mieliśmy więcej możliwości jego kanalizacji (ujścia). Mogliśmy się z kimś spotkać, wyjść, pobiegać, porozmawiać. Teraz tego nie ma i naszym wentylem staje się ciągłe łapanie za telefon.

Drugim czynnikiem mogącym wpływać na nasze nadmierne przywiązanie do elektroniki jest fakt, iż w wielu gospodarstwach domowych przestały być aktualne dotychczasowe plany dnia, ustalone porządki. Nasze przebywanie ze sobą po prostu stało się inne. Ta zmiana, na którą nie byliśmy gotowi, w dużej mierze dotyczy również funkcjonujących domowych zasad korzystania z narzędzi ekranowych i zasobów sieci. Nawet jeśli takowe zasady mieliśmy (60% młodzieży deklaruje w badaniach fundacji Dbam o Mój Z@sięg i Uniwersytetu Gdańskiego, że takich zasad w ich domu nie ma) to teraz one wymagają totalnego przebudowania. I tym faktem również zaczynamy być zestresowani, zmęczeni i brakuje nam sił, by w każdej godzinie doby budować nowy – stary porządek.

W związku z tym z pewnością mogę stwierdzić, że jeśli długo tak będziemy funkcjonować, to możemy nabyć negatywne wzory używania nowych technologii. Jeśli zaś wcześniej mieliśmy już z tym kłopot, to teraz jest spore ryzyko, że złe, niehigieniczne wzorce się utrwalą lub pogłębią.

Myślę, że tym czynnikiem narażającym nas na uzależnienia jest też pewna depresyjność, która z każdym tygodniem izolacji może się nasilać. Pierwsze tygodnie były pewnego rodzaju wyzwaniem, teraz obserwuję, że ten zapał do przystosowania się zaczyna „siadać”, mówiąc kolokwialnie.

Tak, ta depresyjność na pewno jest związana ze stresem i lękiem, o których wspomniałem. Natomiast ważnym czynnikiem są tu relacje. Każdy psycholog o tym mówi, że dobre relacje chronią nas przed depresją. Teraz nasze związki i relacje są wystawione na próbę – z niektórymi osobami przestaliśmy się widywać, z innymi jesteśmy ciągle pod jednym dachem. W naszych relacjach z bliskimi mogą zachodzić zmiany, niekoniecznie dobre. Jednak to jest też szansa do odczarowania mediów społecznościowych. One teraz mają szansę nam pomóc bardziej niż zwykle. Kiedyś potęgowały poczucie samotności, teraz mogą nas do siebie realnie zbliżyć. Dlatego warto się temu przyglądać i wykorzystywać media społecznościowe tak, by budować relacje dobre, niekoniecznie tylko łatać dziury wywołane poczuciem odcięcia i samotności.

Przeczytaj II część wywiadu

 

Dr Maciej Dębski – socjolog problemów społecznych, wykładowca akademicki na Uniwersytecie Gdańskim, edukator społeczny, ekspert w realizacji badań naukowych, ekspert Najwyższej Izby Kontroli, Rzecznika Praw Obywatelskich, Fundator i Prezes Fundacji DBAM O MÓJ Z@SIĘG.

Fot.  Jay Wennington, Unsplash.com

 

Więcej o działaniach Fundacji DBAM O MÓJ Z@SIĘG na www.dbamomojzasieg.com