Skip to main content

Anoreksja – kiedy niezbędne jest leczenie szpitalne?

Anoreksja, a właściwie jadłowstręt psychiczny, jest ciężkim i potencjalnie śmiertelnym zaburzeniem odżywiania. Choroba powoduje jednak nie tylko zmiany fizjologiczne, ale również neurologiczne, dlatego hospitalizacja chorych na anoreksję nie przebiega w każdym przypadku jednakowo. Co jest wskazaniem do niej i jakie procedury stosuje się w obu przypadkach mówi psycholog, Ewa Polak.

Redakcja: Kto najczęściej trafia na oddział?

Ewa Polak: Z zaburzeniami odżywania do szpitala trafiają głównie kobiety przed 30. rokiem życia, dziewczynki i nastolatki, czyli pacjentki szpitali dziecięcych i młodzieżowych. Coraz częściej anoreksja dotyczy również chłopców. Zdarzają się także pacjentki z oddziałów geriatrycznych.

W tym ostatnim przypadku, są to osoby starsze, przyprowadzone na oddział np. przez dzieci. Moje doświadczenie jest takie, że są to osoby, które mają za sobą ogromną traumę, która spowodowała u nich jadłowstręt. Te osoby zupełnie nie rozumieją tego, nie łączą bycie „chudym” z niechęcia do jedzenia. Zupełnie nie jest to kwestia wizerunkowa. Ten jadłowstręt wynika ze skojarzeń z jedzeniem, które dla danej osoby jest wstrętne. Tej osobie chce się wymiotować na widok pokarmu lub czuje przewlekle tak silny stres i ściśnięty żołądek i gardło, że „sączy” coś przez rurkę i więcej nie jest w stanie przełknąć. Bardzo często są to np. wspomnienia wojenne. I to są bardzo często jakieś nietknięte traumy, które pod wpływem zdarzenia, np. śmierci bliskiej osoby, wywołują zaburzenia.

Jakie jest podłoże tych zaburzeń?

Coraz częściej wynika to z przekazu medialnego. Umysł działa tak, że przyzwyczajamy się do tego, co widzimy często i zaczynamy to oceniać jako dobre, poprawne. Jeżeli więc pojawia się jakaś luka w poczuciu własnej wartości, wówczas to, co nam się opatrzy, wydaje się być lepsze i docelowo piękne. Jeżeli mamy podłoże w postaci szczególnej konstrukcji rodzinnej, stresu i niskiego poczucia własnej wartości właśnie, to ten obraz medialny to ideał, do którego dążą. Również mężczyźni. Obserwuję nierzadko, jak przystojni, młodzi mężczyźni chcą być szczuplejsi. Bo taki jest przekaz – chłopców chudych, wręcz zniewieściałych.

Dodatkowo dysmorfofobia, czyli zaburzone postrzeganie swojego wyglądu, to idealny wręcz grunt pod anoreksję.

Czy te osoby zgłaszają się do placówek medycznych samodzielnie, czy może ich hospitalizacja jest spowodowana jakimś „wydarzeniem”, np. zasłabnięciem?

Prawie nigdy pacjenci nie zgłaszają się samodzielnie. A nawet pacjenci, którzy przychodzą, czasem nie dostrzegają problemu. To, co ich sprowadza, to swego rodzaju problemy wtórne, np. zaburzenia somatyczne, czyli gastrologiczne, kardiologiczne, hormonalne, zanik miesiączki, skrajne wyniszczenie, wychudzenie organizmu, które widać na pierwszy rzut oka. To też problemy z krążeniem, choroby kości. To również wtórne stany psychiczne, czyli depresja, myśli samobójcze.

Zazwyczaj więc do szpitala faktycznie trafiają pacjenci np. po zasłabnięciu, próbie samobójczej, w stanie, w którym mają utrudniony kontakt z otoczeniem w związku z napadami agresji lub niestabilnym nastrojem. Czasem są to wręcz objawy psychotyczne, jak dysmorfofobia właśnie, w której inaczej widzi się swoje ciało, ale też halucynacje.

Czyli to de facto inne schorzenia sprawiają, że anoreksja zaczyna być leczona.

Niestety jest pewna luka i w systemie zdrowia trudno o oddziały zajmujące się stricte zaburzeniami odżywiania. W związku z tym albo osoba trafia do szpitala ze względu na zaburzenia somatyczne i wyniszczenie organizmu np. na oddział kardiologiczny, gastronomiczny, czy po prostu ogólny ze względu na ciężki stan fizyczny, albo na oddział ogólny psychiatryczny, ze względu na myśli samobójcze lub wahania nastroju i potem zostaje przekierowany, np. na oddział nerwic czy też tam, gdzie leczy się depresje, stany lękowe, itp. Hospitalizacja jest więc zróżnicowana w zależności od tego, na który oddział pacjent trafi.

Na pewnym etapie lekarze zapewne stwierdzają, że przyczyn złego stanu zdrowia  jest anoreksja. Jak wówczas wygląda leczenie?

Jeżeli zaburzeniom fizycznym towarzyszą objawy psychiczne, ale nie ma zagrożenia życia, jeśli chodzi o stan fizyczny, wówczas pacjenci przenoszeni są na oddziały psychiatryczne. I tam, z innymi osobami, które chorują właśnie na depresje czy zaburzenia lękowe, mają taki „program kompleksowy”.

Nie ma jednak jednego schematu, ani procedury. Wszystko uzależnione jest od tego, jak anoreksja wpływa na samopoczucie danej osoby. Może zaistnieć konieczność z powrotem przeniesienia na oddział szpitalny, gdzie są leczone choroby somatyczne, bo osoba przestaje jeść, oszukuje, za dużo ćwiczy, ma niedobór elektrolitów. I takie niedożywienie sprawia, że nie jest bezpieczne jej przebywanie na oddziale psychiatrycznym.

Kiedy jednak osoba jest już na oddziale psychiatrycznym, to najlepiej, aby udało się połączyć kilka czynników. Jeśli waga pozwala na poruszanie się (czasem zaleca się leżenie w łóżku, aby nie spalić żadnej kalorii i jak najszybciej odbudować masę ciała), wówczas osoba może uczestniczyć w terapii grupowej – zazwyczaj codziennie, oraz brać udział w indywidualnych spotkaniach z terapeutą. Taka osoba ma także kontakt z lekarzem psychiatra, który prowadzi jej leczenie farmakologiczne. Musi być jednak cały czas również pod opieką endokrynologa, kardiologa i – przede wszystkim – dietetyka. Duża jest złożoność tych czynników i gdy jeden się „obsunie”, może to spowodować cofnięcie całej dotychczasowej pracy.

Na oddziałach zazwyczaj łączy się terapię behawioralną, psychodynamiczną z systemową, czyli rodzinną. Bardzo ważne jest, aby w terapii zaburzeń odżywiania uczestniczyła rodzina. Zazwyczaj rodzice, ale nierzadko także rodzeństwo. Chodzi o zaopiekowanie całego systemu. Osoba chorująca na zaburzenia odżywania jest takim najsłabszym ogniwem. Jest reprezentantem tego, że w rodzinie, w systemie, jest kłopot. Prawie zawsze jest to osoba, która wzięła na siebie problem i go pokazuje. Musimy więc wyleczyć cały system, a nie tylko tę osobę.

Kiedy zostaje zaopiekowana ta część dotycząca wagi, regularnych posiłków, tego, żeby się nie głodzić i nie zamęczać ćwiczeniami, to możemy mówić o takiej „pierwszej prostej” do wyjścia.

Co w kolejnych krokach jest kluczowe w wyprowadzaniu pacjenta z choroby?

Osoby chorujące na anoreksję są to często osoby, które mają zaburzony obraz tego, jak jedzenie powinno wyglądać, oraz zaufanie do tego, jakie ilości są „normalne”, czyli jaki jest zdrowy punkt odniesienia. Mają więc swój obraz i nie ufają temu zaproponowanemu przez lekarzy. Często więc w bardzo przebiegły i uparty sposób „przeczekują” pobyt w szpitalu i po wyjściu mają plan, żeby jak najszybciej wrócić do swojej wagi. Trudno jest czasem ocenić, czy dla danej osoby będzie dobry powrót do życia poza szpitalem. Bo kluczowe jest również to, aby terapeuta, który pracuje z daną osobą, na pewno zdobył zaufanie pacjenta. Moim zdaniem najważniejsze jest to, aby to zaufanie zdobyć nie w sposób przemocowy, przebiegły czy na pozór. Tylko w prawdzie – co wymaga ogromnej ilości czasu i nierzadko wielu powrotów do szpitala.

Po wyjściu ze szpitala, jeśli rodzina jest gotowa na to, aby zobaczyć, że jest to praca dotycząca wszystkich jej członków – w terapii indywidualnej i rodzinnej – jest szansa, że będzie podtrzymany stan niewyniszczający organizmu.

Czy powroty do szpitala zdarzają się często?

Osoby z anoreksją często mają taką tendencję, aby w sytuacjach stresu, pierwszą deską ratunku, pozwalającą kontrolować siłę i moc, było kontrolowanie jedzenia. W tym wypadku ograniczanie go. I tu znów może pojawiać się ten zaburzony obraz własnego ciała. Jest to takie poczucie, ze odzyskuje się kontrolę przez niejedzenie.

Proces terapeutyczny, zaufanie terapeucie i dietetykowi, są kluczowe. W przeciwnym razie nawrotów i sytuacji zagrożenia życia jest wiele.

Czy w Pani ocenie anorektykiem, tak jak alkoholikiem w abstynencji, jest się już do końca życia?

Mam w sobie głębokie przekonanie, że nie jest to tak zero-jedynkowe, jak w przypadku alkoholizmu. Różne może być bowiem podłoże choroby. Anoreksja jest chorobą psychiczną, nie do końca zbadaną i zgłębioną. Jej przyczyny u każdego mogą być inne. To konstrukcja rodziny, osobowości i wskazuje się nawet na tendencje genetyczne. Może więc zdarzyć się tak, że dana osoba będzie się całe życie borykać z tą chorobą, bo wszystkie te czynniki są obciążające. Trochę jak taka kula u nogi, towarzysząca nam przez całe życie.

Natomiast jeżeli przyczyną jest np. niskie poczucie własnej wartości oraz silny wpływ mediów i dziewczyna „zafiksuje się”, aby być chudą, to zdecydowanie łatwiej jest to „odkręcić” i przepracować w terapii. Może to być również jednorazowo doświadczony jadłowstręt, na skutek jakiegoś czynnika czy traumy.

To więc zależy od podłoża i od ilości czynników, które determinują chorobę w danym momencie. Ważne jest też to, aby nie reagować w panice. Bo nie każdy spadek wagi będzie prowadził do anoreksji.

Dla mnie kluczowe jest to, aby terapeuta i lekarz prowadzący byli wyważeni i mieli szczere, dobre intencje dla takiej osoby. Bo osoba chora natychmiast wyczuje brak szczerości. Anoreksja – w mojej ocenie – jest częsta u osób, które są ultra wrażliwe i bardzo wnikliwe w patrzeniu na inną osobę. Dlatego praca na oddziałach jest taką „koronkową robotą”.

Dziękuję za rozmowę.

 

Ewa Polak – psycholog, psychoterapeutka pracująca w humanistycznym nurcie analizy egzystencjalnej i logoterapii, pracuje z osobami indywidualnymi oraz parami. Założycielka miejsca psychoterapii i rozwoju Centrum Sensu. Współzałożycielka Akademii Logoterapii im. Viktora Frankla. O swoim podejściu do pacjenta oraz wizji rozwoju człowieka opowiada na kanale YouTube „W Centrum Sensu”.