Skip to main content

Kiedy kupowanie staje się obsesją…

Po ciężkim dniu w pracy czy na uczelni, kłótni z bliską osobą czy po prostu z braku ciekawszej możliwości spędzenia czasu – idziesz na zakupy. Uważaj, bo od rozładowywania napięcia poprzez kupowanie do shopping addiction już niedaleka droga.

Psychologowie po raz pierwszy opisali zaburzenie polegające na obsesyjnym robieniu zakupów w 2001 r. Wtedy APA (American Psychological Association) zaliczyła je do grupy zaburzeń osobowości obsesyjno-kompulsyjnych. Znajdują się tam także obsesyjne objadanie się (bulimia), jak i uzależnienie od hazardu czy kleptomania.

Od napięcia do zakupu

Kompulsyjność polega na pociągu do określonych zachowań, których głównym celem nie jest osiągnięcie przyjemności, ale usunięcie złego samopoczucia, napięcia. Towarzyszą temu obsesyjne myśli związane z zakupami, wymykające się wszelkiej kontroli. Osoba odczuwa silne, narastające napięcie, które w pewnym momencie osiąga punkt krytyczny i doprowadza do włączenia mechanizmu niekontrolowanego kupowania.

Polega ono często na nabywaniu niepotrzebnych, zbędnych produktów, do czego motywuje chwilowa zachcianka. Uczucie ulgi jest tylko tymczasowe, bo zaraz po dokonaniu zakupu pojawiają się wyrzuty sumienia. I koło się zamyka. – W ten sposób leczę swoje smutki i depresje – pisze użytkowniczka o nicku „amelia” na jednym z forów internetowych. – Nawet jak nie ma przecen, nie potrafię się powstrzymać, żeby nie pójść na zakupy. Wiem, że przynosi mi to tylko chwilową zmianę nastroju na lepsze, ale zawsze tyle.

Zakupy jak narkotyki

W polskiej literaturze pojawiają się różne określenia na shopping addiction. Najbliżej angielskiego odpowiednika jest uzależnienie od zakupów czy zakupoholizm, jednak nie oddają one obsesyjno-kompulsyjnego charakteru zaburzenia. Dlatego będę używała terminów natręctwo kupowania, kompulsywne kupowanie bądź zakupy ekscesywne. Albert Bandura w swojej teorii społecznego uczenia się określa to zaburzenie jako niezdolność do samoregulacji własnych zachowań. Jednym z dowodów braku kontroli jest oszukiwanie samego siebie, na przykład tłumaczenie zakupu wyjątkową okazją, promocją. Kompulsywne kupowanie ma wiele wspólnego z uzależnieniem od substancji. Osoba działa pod wpływem silnego impulsu, traci kontrolę nad swoim zachowaniem, co prowadzi nawet do poważnych problemów finansowych, rodzinnych czy w relacjach z innymi.

Potrafiłam pójść do centrum handlowego i za jednym razem wydać 500 – 600 zł na ciuchy. Widziałam coś fajnego na wystawie sklepowej i od razu wiedziałam, że muszę to mieć.Często pod koniec miesiąca pożyczałam pieniądze od znajomych – zwierza się internautka o nicku „obserwatorka”.

Gdzie szukać przyczyn?
Psychologia doczekała się kilku konkurencyjnych wyjaśnień genezy tego zjawiska – mówi w rozmowie z Wiadomościami24.pl Marta Snarska z Katedry Psychologii Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego. – Podejście poznawcze przyczynę zakupoholizmu widzi w zaburzeniach przebiegu rozwoju psychicznego jednostki, czego skutkiem jest właśnie wspomniana powyżej nieumiejętność kontroli chwilowych impulsów. Konkurencyjne podejście kliniczne wiąże kompulsywne zakupy z deficytami serotoniny, substancji chemicznej, odpowiadającej m.in. za nasze dobre samopoczucie oraz za zachowania impulsywne. Najbardziej przekonujące wydaje się być tzw. podejście integratywne, mówiące o samopostrzeganiu się konsumenta: im bardziej negatywny obraz własnej osoby, tym większa szansa, iż będziemy starali pocieszać się gorączkowymi, nieplanowanymi zakupami, rekompensując w ten sposób własne (prawdziwe lub też nie) niedostatki. Za „rozbuchane” aspiracje konsumpcyjne wini się również media, a w szczególności reklamę, która mówi wprost o tym, że szczęście i powodzenie życiowe można zdobyć w jeden sposób – poprzez nabywanie coraz to lepszych i nowszych produktów – podkreśla Snarska.

Czy jesteś zakupoholikiem?
Kompulsywne kupowanie, jak już zauważyłam, jest zbieżne w pewnych kwestiach z uzależnieniem od substancji. Zakupoholik z początku kupuje niewiele, ale jego tolerancja stopniowo rośnie, aż wydane kwoty stają się naprawdę duże. Osoba uzależniona nie potrafi kontrolować impulsów zachęcających ją do nabywania kolejnych dóbr. W sytuacji, gdy nie może iść na zakupy, reaguje podobnie jak narkoman, który nie dostał swojej dawki. Także system działania neuroprzekaźnika – dopaminy jest podobny. Wydziela się w mózgu uzależnionego zaraz po dokonaniu zakupu, tak samo jak po zażyciu narkotyku.

Alarmującym objawem jest zaniedbywanie swojego życia społecznego i emocjonalnego, lekceważenie pracy lub studiów, aby więcej czasu móc przeznaczyć na krążenie po sklepach. Osoby uzależnione często zaciągają kredyty, biorą pożyczki od znajomych, zatracając się w szaleńczym wydawaniu pieniędzy. Popularnym objawem jest także poczucie konieczności wydania pieniędzy, które pozostały po opłaceniu rachunków. Zakupoholicy z reguły płacą kartami kredytowymi, ponieważ nie czują wtedy takiego odpływu gotówki. Oczywiście jeśli zachowujesz się w opisany powyżej sposób, nie oznacza to, że jesteś uzależniony. Taką diagnozę może postawić jedynie psycholog.

Na razie niewielu?
Na podstawie badań Faber i O’Guinn, można stwierdzić, że w Stanach Zjednoczonych jest od 1 do 6 proc. kompulsywnych kupujących. Procenty te wyglądają niepozornie, jednak w przełożeniu na populację, liczba uzależnionych waha się od 3 do 18 mln osób. W związku z tym w USA istnieją już grupy wsparcia dla zakupoholików.

– Trudno jest, niestety, dokładnie oszacować liczbę Polaków poddających się zakupomanii. Dane statystyczne sugerują, że przypadłością tą jest dotknięte ok. 2 do 5 proc. populacji (tak więc ok. 200 tysięcy Polaków), w tym zwłaszcza osób o średnim poziomie dochodów. Zważywszy jednak na wciąż nienasycone aspiracje materialne naszych rodaków oraz dynamicznie rozwijający się rynek dóbr konsumpcyjnych, istnieją powody, aby przypuszczać, że liczba ta może być niestety zaniżona – wyjaśnia psycholog Marta Snarska.

Jeżeli chodzi o płeć zakupoholików, w przeważającej większości są to kobiety (ok. 90 proc.), chociaż zauważa się wzrost liczby mężczyzn. Badacze podejrzewają, że zapewne większa liczba mężczyzn ulega tej słabości, jednak niezbyt chętnie się do tego przyznają. Inne są też preferencje uzależnionych w zależności od płci. Mężczyźni najczęściej kupują płyty, gry komputerowe i gadżety, kobiety zaś – ubrania, biżuterię, kosmetyki.

Kto jest najbardziej zagrożony?
W większości opracowań pojawiają się dwie cechy wspólne dla kompulsywnych kupujących: niska samoocena i wysokie poczucie nieodpowiedniości. Takie osoby mają problem z akceptacją własnej osoby, ponieważ ich „ja idealne” bardzo różni się od „ja realnego”. Nie potrafią sprostać swoim oczekiwaniom. Często są sfrustrowane, nieszczęśliwe i samotne. Z badań Paniego i Biolcati wynika natomiast, iż zakupoholików cechuje wysoka orientacja materalistyczna, czyli mówiąc innymi słowy: umiłowanie dóbr, pieniędzy i zakupów. Uzależnieni poprzez kupowanie zaspokajają potrzebę aprobaty i podziwu. Wychodzą z przekonania, iż nabywając określone dobra (markowe ubrania, biżuterię etc.), zyskają szacunek otoczenia.

Kobiety są bardziej narażone na wpadnięcie w nałóg. Im sprawia przyjemność sam akt kupowania, mężczyźni zaś cieszą się po dokonaniu zakupu. Tylko zakupoholiczki pobyt w centrum handlowym opisują jako przeżycie podobne do „bycia na haju”: – Moją pasją jest chodzenie po sklepach. Lubię oglądać wystawy, chodzić między stoiskami, przymierzać ubrania. Kupowanie sprawia mi naprawdę dużą przyjemność i traktuję je jako nagrodę po ciężkim tygodniu. Potrafię spędzić cały dzień w centrum handlowym – opowiada użytkowniczka jednego z forów internetowych, podpisująca się jako „shopping girl”. Kobiety wierzą też w magiczną moc zakupów. Mają wrażenie, że za ich pomocą mogą zmieniać ludzi i otaczające je środowisko.

Zakupy szczęścia nie dają
Marilyn Monroe miała podobno w zwyczaju mawiać: „Pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy.” O nietrwałości takiego szczęścia i istnieniu nieprzyjemnych konsekwencji związanych z jego osiąganiem przekonał się zapewne każdy kompulsywny kupujący. Może warto poszukać szczęścia gdzie indziej?